Edukacja 

Po porzuceniu kolejnych studiów, ze względu na brak zainteresowania tematem oferowanym przez uczelnię, zadzwoniłam do brata, z zapytaniem „co robić ?”

Brat zapytał mnie, co lubię robić…

Odpowiedziałam, że lubię tańczyć (od 19 roku życia prowadziłam grupy tańca ) i lubię bawić się włosami. Usłyszałam w odpowiedzi, że powinnam  poszukać szkoły, która nauczy mnie zawodu.

I tak na drugi dzień dołączyłam do kursu fryzjerskiego, 6 miesięcznego, kończąc go wynikiem bardzo dobrym (sprawiedliwie , jak każdy).

Najciekawsza historia  związana z tym kursem jest taka, że osoba, która mnie egzaminowała, to dzisiaj moja koleżanka, z którą „zawodowo” zwiedzam świat 🙂

Praca na etat

I tak po kursie rzuciłam się na głęboką wodę… w której utonęłam po szybkich, 3 miesiącach, ratowana przez moje koło ratunkowe – Mamę 🙂

Pokornie poszłam do innej pracy, przyjmując grzecznie, bez słowa, że potrzebuje dużooooooo więcej praktyki aby pracować w salonie.

Po 3 latach od tego incydentu dostałam pracę w salonie fryzjerskim. Był to jedyny salon w którym pracowałam . Po 3 latach współpracy podjęłam decyzję o usamodzielnieniu się, i tak w 2010 roku wynajęłam wraz ze znajomymi kosmetyczkami, mój pierwszy w życiu salon.

Pierwszy salon, mój salon.

Dość szumnie nazwane ale dla mnie, był to pałac.

Mój pałac był przedpokojem salonu kosmetycznego – na tamte czasy, uważam dość luksusowego. Miał 6-7 metrów kwadratowych i mieścił myjkę z lat 90, jeden fotel z lustrem i regał ręcznie skręcany przez nas. Nikt oprócz mnie i klientki nie mieścił się w tej przestrzeni.

Pałac do tego był „korytarzem” prowadzącym do gabinetu kosmetycznego – było to dość zabawne i „ruchliwe”miejsce.

Budżet jaki miałam na tamten czas był niewielki (połowa pożyczona od brata, połowa od przyjaciółki – wszystko oddałam ;)).

I dokładnie w tej przestrzeni odwiedziła mnie moja ciocia – dość ekscentryczna, która opowiedziała mi o swojej cudownej wizycie, u warszawskiego fryzjera, u którego zakupiła coś do układania włosów. Zachwycała się jakością usług świadczonych przez w/w Pana jak i jego przestrzeni w której pracował. Ciocia oglądając mój „pałac”, postanowiła życzyć mi powodzenia, zapewnić o wsparciu oraz zostawić  mi kosmetyk ,który zakupiła, bo w sumie nie był jej potrzebny. 

Pierwszy kontakt  z Davines.

I tak w moje ręce wpadła przepiękna puszka , z pastą do układania włosów, o zapachu który mnie powalił. Firma DAVINES.

Mówiło mi to nic, ale wieczorem przejrzałam internet . Istnieje! 

Cena…hmmm

Na tamten czas cena za tak cudowną pastę oznaczała dla mnie wybór między nią a 7 farbami i aktywatorem – nie miałam nawet śmiałości, choćby ekonomicznego uzasadnienia,  aby myśleć o tak drogich produktach w moim „przedpokoju”.

Marzenie zostawiłam na „później” 😉

Po 6 miesiącach, przeniosłam się do  salonu fryzjerskiego, pięknego, pachnącego  – poddzierżawiając stanowisko u właścicielki, bo jak wydawało mi się – będzie to bardziej profesjonalne. Ale wtedy też bardzo szybko dowiedziałam się że szybko muszę szukać czegoś „swojego”. I po kolejnych dwóch miesiącach byłam już w swoim, wynajmowanym Studio. 

Jednak musiałam iść na swoje..

Z nazwą, z pomysłem…całe 26 m2. MOJE ! 😉

3 lata później – kolejny lokal – 50 m2 wzięte z koleżanką kosmetyczką.

Wszystko się rozrastało, dynamicznie ale szczęśliwie.

I właśnie tam pomyślałam o Davines.

Znowu internet,  jakikolwiek kontakt , jak to zrobić?

Jest!

Kto to jest consulente ?? Ale jest numer telefonu! 🙂

Zadzwoniłam, umówiłam się. 

Przemiły Pan nakierował  mnie też na salon we Wrocławiu, ponieważ chciałam na własne oczy zobaczyć jak wygląda salon Davines, na własnych włosach poczuć  efekt FLAMBOYAGE  – zobaczyć  te folie, te produkty <3

3 tyg później byłam we Wrocławiu u dwóch cudownych chłopaków.

Wszystko było śliczne, pachnące, ładne –  tak chciałam pracować. Było tak „domowo” ale jednocześnie „inaczej”. Właściciele mówili „innym” językiem – oczarowała mnie ich wiedza.

A jednak powrót do edukacji..

Chciałam się też szkolić, wiedzieć to wszystko <3

Chciałam się uczyć .

Po tygodniu przyjechał do mnie elegancki Consulente – od słowa do słowa, farby, szampony, odżywki, maski, lakiery, zapachy …. i już przepadłam.

Tydzień później byłam na pierwszym szkoleniu które tylko potwierdziło, że warto było czekać i spróbować. Wiedza, filozofia, panel edukacyjny…wszystko było wyjątkowe. 

Studio 84 + Davines dziś..

I nadal jest, po 5 latach…na większym metrażu 😉

Davines urzeka swoją rodzinną  historią, tym jak wiele robi dla świata, tym,  jak mało go obciąża.
Davines to rodzina, zrównoważone piękno i “my” zamiast “ja”.
Davines to konsekwencja, odpowiedzialność, współodpowiedzialność.
Davines to styl życia, to myślenie dalej, szerzej.
Davines to ogromna dawka wiedzy, ogromne zaplecze edukacyjne.
Davines nie ogranicza a wspiera i rozwija.
Davines jest uczciwy – produkt broni się sam<3

Davines to ludzie <3 

I my, cały zespól Studio 84, który ukształtował się przez ostatnie 4 lata (pomiędzy czwartą a piątą lokalizacją), możemy się szkolić, rozwijać i zwiedzać świat razem z Davines.

Możemy razem sadzić drzewa, uczestniczyć w akcjach charytatywnych i każdego dnia być lepszą wersją siebie dla świata.

“DAVINES NIE STARA SIĘ BYĆ NAJWIĘKSZĄ FIRMĄ ŚWIATA, ALE DZIĘKI ZAANGAŻOWANIU WSZYSTKICH NAJPIĘKNIEJSZĄ I NAJBARDZIEJ ETYCZNĄ”

Taki początek. Zwyczajnie niezwyczajny.

Ps Zdjęcie „rdzenia” Studio 84 – dokładnie 3 lata temu, 2 miesiące przed przeprowadzką z lokalizacji numer 4 do numeru 5 <3

Ps2 Studio we Wrocławiu nadal istnieje a ja zyskałam piękne znajomości <3.

Na drugiej wizycie koledzy uświadomili mnie, że wiedzą iż  jestem fryzjerką – zobaczyli mnie na zdjęciach Davines, z mojego pierwszego szkolenia.

Miłego dnia <3

Katarzyna Budzikowska-Kuraś

Write a comment:

Leave a Reply

%d bloggers like this: